Mord na 29 mieszkańcach Ostrowca Świętokrzyskiego dokonany 30 września 1942 roku był jednym z wielu tragicznych epizodów II wojny światowej. W latach po wojnie stał się dla mieszkańców miasta symbolem czasów niemieckiej okupacji.
Osoby przetrzymywane przez władze niemieckie w charakterze zakładników zostały powieszone w akcie zemsty. Przetrzymywanie cywili jako zakładników było powszechną praktyką stosowaną od początku wojny. Aresztowania miały na celu walkę z powstającymi od pierwszych miesięcy okupacji organizacjami polskiego państwa podziemnego. Należy podkreślić, że aresztowania, przesłuchania oraz wyroki były najczęściej wykonywane potajemnie i służyły eliminowaniu osób mogących zagrozić władzy okupacyjnej.
Sytuacja zmieniła się wraz z nasileniem akcji dywersyjnych polskiego podziemia. Hitlerowskie władze coraz częściej decydowały się na publiczne egzekucje – traktowano je jako skuteczne narzędzie terroru. Powieszenie 29 mieszkańców Ostrowca Świętokrzyskiego nosi znamiona właśnie takiego działania. Uważa się, że wyrok wykonany na grupie ostrowczan był bezwzględną odpowiedzią na akcję przeprowadzoną 11 września 1942 roku przez patrol Związku Walki Zbrojnej – Związku Odwetu, której efektem było wysadzenie gazociągu i uszkodzenie mostu kolejowego na Kamiennej w miejscowości Romanów pod Ostrowcem Świętokrzyskim (obecnie w granicach miasta). Akcja dywersyjna była wymierzona w działalność Zakładów Ostrowieckich, które w czasie okupacji hitlerowskiej zostały przeznaczone na rzecz produkcji zbrojeniowej.
W nocy z 15 na 16 września 1942 roku – na podstawie sporządzonych wcześniej list – gestapo aresztowało kilkudziesięciu mieszkańców Ostrowca Świętokrzyskiego. Większość zatrzymanych była związana z konspiracją, jednak część osób spotykała się wyłącznie towarzysko, a kilka osób zostało aresztowanych wcześniej, w tym Stanisław Liburski i Zbigniew Madejski.
Plac ostrowieckiego Rynku został zamknięty na czas egzekucji. Władze okupacyjne zdecydowały się na ten zabieg w obawie przed możliwą akcją udaremnienia wykonania wyroku przez polski ruch oporu. Świadkami tragicznych wydarzeń mogli być wyłącznie ludzie znajdujący się na placu przed jego zamknięciem. Wiadomo też, że egzekucję obserwowała grupa urzędników i urzędniczek niemieckich. Zaimprowizowana szubienica została ustawiona na placu poprzedniego dnia.
Według ustaleń historyka Waldemara Broćka, egzekucji nie nadzorował doświadczony kat, więc w konsekwencji proceder przebiegał w bardzo nieudolny sposób. Po założeniu pętli na szyję podciągano mężczyzn do góry, żeby zawiśli. Później przynoszono stołek, na którym stawiano uwięzionych. Gestapowiec wytrącał stołek spod nóg wieszanych osób. Kilka sznurów zerwało się w czasie egzekucji. W zeznaniu Macieja Liszegi znajduje się informacja, że jeden ze skazanych, Józef Gierdalski zerwał się ze sznura. Zastrzelił go Hans Peter – gestapowiec znany ze swego sadyzmu i okrucieństwa miał być najaktywniejszy w czasie tej egzekucji. Ciała wisiały na szubienicy aż do wieczora. Ludzie przechodzący w pobliżu mieli zobaczyć je ku przestrodze. Później – na platformie z browaru Saskiego – ofiary zostały przewiezione na cmentarz przy ul. Denkowskiej. Tam wrzucono je do wspólnej mogiły.