Rzeźby lwów

Rzeźby dwóch leżących lwów strzegących wejścia na teren parku przy Muzeum Historyczno-Archeologicznym to powszechnie rozpoznawalny składnik częstocickiego zespołu pałacowego. To nie tylko interesujący element dekoracyjny, ale i ciekawy zabytek posiadający własną historię.

Każdy z lwów wykonany jest z monolitowego bloku piaskowca i spoczywa na prostokątnej piaskowcowej płycie, z którą tworzy całość. W rzeźbach wyróżnione zostały tylne i przednie łapy leżących zwierząt. Zwracają uwagę łby o cechach zbliżonych do antropomorficznych z wydatnymi nosami i wypukłymi oczami. Proporcjonalnie do stron wjazdu rozróżnione są dwa profile – prawy i lewy, zwrócone odpowiednio łbami. Każdy z lwów leży na murowanym cokole zwieńczonym płytą z profilowanym gzymsem z różowego piaskowca.

Rzeźby powstały najprawdopodobniej około II połowy XIX wieku. Rzeźbiarz, oraz miejsce wykonania nie są znane, ale można przypuszczać, że pochodzą z jednego z kunowskich warsztatów kamieniarskich. Lwy pierwotnie stały przy bramie wjazdowej na teren zespołu dworskiego w Mikułowicach w powiecie opatowskim. Tamtejszy drewniany dwór, należący do rodziny Czarneckich spłonął w 1920 roku. Nowy dwór przetrwał II wojnę światową, aby ostatecznie ulec zniszczeniu po opuszczeniu go przez ostatnią właścicielkę, Zofię Miśkiewicz.

Podobny los spotkałby najprawdopodobniej i rzeźby lwów, gdyby nie interwencja pierwszego dyrektora naszego Muzeum, Wojciecha Kotasiaka. W 1973 roku z pomocą Społecznej Komisji Opieki nad Zabytkami przy oddziale PTTK w Ostrowcu Św. przeprowadził inspekcję terenu dawnego parku dworskiego w Mikułowicach i rozpoczął starania o zabezpieczenie niszczejących rzeźb. Działania te zakończyły się sukcesem w 1975 roku, kiedy to oba lwy stanęły przy wjeździe do parku przy Pałacu Wielopolskich. Od tego czasu są ozdobą parkowej bramy i nieodłącznym elementem krajobrazu Częstocic.

Warto zwrócić uwagę, że niemal identyczne rzeźby lwów strzegą jednej z dróg wjazdowych do parku otaczającego pałac Karskich we Włostowie. Być może obie pary wyszyły spod ręki jednego rzeźbiarza.

To top